Ja dziś byłam trochę później, pod kominem byłam razem z Moniką Maćkiem i Robertem(Mr Breadford )
Sprawdzaliśmy czy nasze sokoły się nie wystraszyły ,bo po naszej ekipie była kolejna ekipa alpinistów ,ztrudniona do anten.
Widać ze ta para to twardziele

naszych się nie wystraszyli ,a tym bardziej obcych.

Czas spędzili po drugiej stronie komina .Ale naszą ekipę pilnowali od początku,podczas montażu Monika przysyłała mi sms z wiadomościami co się dzieje,samiec pilnował roboty ,czy dobrze stawiają im M4. Podobno nawet przelatywał nad Andrzejem (KUŃ)
My mieliśmy okazję ich obserwować do zachodu słońca.
Siedzieli jak dobre stare małżeństwo.
Samiczka zjadła też kolację i oczywiście resztkami posilił się samiec.Musiał długo czekać ,bo samiczka miała całego ptaszka ,a to trochę czasu zajmuje.Trzy razy latał na zwiady ,czy aby już jest najedzona .Nie mogąc się doczekać ,po kolejnym okrążeniu wpadł na podest wyrwał resztki kolacji i odleciał na drugą stronę komina ,uylądował na małej kratownicy i dokończył kolację partnerki.Na sam koniec posiłku reszta jedzenia spadła z kratownicy ,szybko ruszył za nią ,ale to już było zbyt blisko ziemi ,zrobił zwrot i przeleciał na drugą stronę komina ,gdzie w między czasie przeniosła się samiczka.Słońce było już tak nisko że nie było sensu dalej czekać ,my byśmy już nic nie widzieli ,komin jest wyjątkowo brudny.A oni chyba już tam zostali na noc.
I tak zakończył się dzień z sokołami