Wielbłąd, Sokoły i inne pierdoły
Dziś -jako, że samotne sterczenie pod kominem nikogo jeszcze nie zaraziło wirusem postanowiłem sprawdzić co słychać w NDM. Prawnie podciągnąłem to pod wolontariat na rzecz Stowarzyszenia

.
Po przybyciu przywitałem się z wielbłądem i wziąłem się za obserwację. Niestety z minuty na minutę nabierałem coraz większych obaw, bo na kominie martwa cisza - komin obszedłem tak abym mógł zobaczyć każdą ze stron i nic. Z gniazda nie wystaje nawet piórko. Sterczę prawie dwie godziny i nic...zaczynam się martwić bo nigdy tak nie było. Do tego wieje jak cholera - może to powód, że sokoły się pochowały? na szczęście słyszę znajomy wrzask ! To nasz Czarnuszek krąży dookoła komina i siada wysoko od północy. Ale po chwili zlatuje na barierkę nad gniazdo i straszliwie piłuje dziób. Chcę uchwycić moment zmiany. Ale tez przez aparat widzę, że bardzo dobrze widać obrączkę - zmieniam aparat na lunetę - może uda się odczytać... No i d%pa sokoła już nie ma ! czy się zmieniły czy tylko samczyk poleciał nie wiem

. Stoję jeszcze z 15 minut i w końcu wypatruję sokoła wysoko wysoko w chmurach...ale tak daleko ze nie wiem czy to Kropka czy Czarnuszek. Więc jadę do domu.
Po powrocie jako ,że nieco zaprzyjaźniłem się z Wielbłądem , zadzwoniłem do schroniska przedstawiłem się jako ten od sokołów i zapytałem jak ma na imię Wielbłąd! Mimo ze Pani była niezwykle miła ...powiedziała mi, że nie może mi powiedzieć bo ...Wielbłąd jest bardzo towarzyski i doskonale reaguje na imię a jak się go woła to pędzi i taranuje płot i potem trzeba go ganiać

)). Pani oczywiście wie o sokołach i zapewnia, że słyszy je z rana co dzień . Więc obiecałem Jej że następnym razem pokażę je przez lunetę.

- w nagrodę będę mógł pogłaskać Wielbłąda. tak więc jak ktoś ma wątpliwości co u naszych sokołów ostatnio trzeba dzwonić do schroniska