Sokół wędrowny - PGE EC Lublin - 2024

Pół godziny minęło i o 11:58 Wrotka przybyła z dużym świeżym łupem. Piskom, śpiewom i pomrukiwaniom podczas karmienia nie było końca. Jedzenie trwało prawie godzinę, wszystkie maluchy zostały obdzielone, aż pod koniec już chowały się po kątach i tam zalegały. Wrotka nie dawała za wygraną - choć mogła sama już dokończyć łup, to zachęcała maluchy, aż cały został zjedzony. Jak skończyła - nastała błoga cisza. Wrotka, wyczyściła dziób o framugę okna i  zasiadła na progu .   
 

 Wrotka pozwoliła dzieciom odpocząć, po pół godzinie wróciła do budki, wyszukiwała co tam się ukryło między piórami i jeszcze je tym częstowała. Potem, o 13:37 przeniosła się na podest, porozglądała się i o 13:41 odleciała łukiem za komin.

Zdenerwowana Wrotka, przylatuje i odlatuje odstraszając intruza - czyżby Ziuta wróciła ?!
 
 

Wrotka wróciła, zajrzała do piskląt i znowu poleciała.
 
 

Ufff,  Wrotka wróciła z kolacją.
 
 
 

Dzielna mama Wrotka przyleciała z dużym łupem i podaje śniadanie, chyba już drugie dzisiaj.
 
 

Ktoś nadal niepokoi Wrotkę, wyskoczyła na balkon z ostrzegawczym sygnałem a potem na daszek.
 
 
 

 

Obcy sokół coraz śmielszy, a Wrotka zaciekawiona, nie odgania go, odzywa się do niego.
Zdaje się, że obcy ma obrączki

 

 

Obcy sokół już od wczesnego rana latał w okolicy komina. Wrotka - tak jak pisze elik powyżej - nie alarmowała, a raczej ciokała do niego.
Wskakiwała do budki, stąd wyglądała i śledziła przeloty nawołując. Wyglądało to tak, jakby informowała obcego: " Jesteś tu nowy, nawet miło się z tobą gada, popatrz jakie ja mam wspaniałe trzy maluchy!"

Potem odleciała, wróciła na dach i stąd też obserwowała
 
Wizyty wizytami, a dzieci nakarmić trzeba. W końcówce poprzedniego filmu Wrotka odlatuje z dachu, po chwili, o 5:01 pojawia się z jedzeniem i rozpoczyna karmienie
 

Śniadanie trwało do 5:40. Potem Wrotka zasiadła na poręczy popatrzeć, co się dzieje. 

Za jakiś czas odleciała, a kiedy wróciła, ponownie prezentowała gościowi swoją trójeczkę,  witała się z nim i obserwowała (siedział na górze, widać na filmie jak potem leci za Wrotką). Kiedy wróciła na próg, nawoływała - a to już brzmiało trochę jakby informowała go że w razie jakby nie podobały mu się jej dzieci, to nie ma tu czego szukać.
 

W ciągu dnia Wrotka wielokrotnie odlatywała,
 

wracała do budki na chwilę,
 

obserwowała przeloty. Dużo przy tym ciokała.

Rano o 10:07 przyniosła dzieciom trzecie śniadanie - niewielką resztkę ze spiżarni. Karmiła około 20 minut.
Po dwóch godzinach,  które wypełnione były obserwacjami, lotami i rozmówkami na odległość z obcym - zaserwowała dzieciom prawdziwy duży obiad (dokładnie w południe). Karmiła również około 20 minut -  ot, żeby zapchać dzieciom dzioby, bo tu przecież ważne rzeczy się dzieją w świecie dorosłych sokołów 

"Mama lata i lata, a ja siedzę sobie" 

Obcy pokazywał się w ciągu dnia często.
Kolejny raz Wrotka chyba go dostrzegła około 14:41, zawołała przeciągle i  odleciała. Obcy pewnie wiedział, że udała się gdzieś na dłużej, bo odważył się odwiedzić jej posiadłość - początkowo dach budki.
 

Po dwudziestu minutach złożył wizytę na podeście i na progu. Zobaczył pisklęta i odleciał jak oparzony

O 16.01 głośna Wrotka wpadła jak burza do budki, a za chwilę blisko, na wysokości daszku przemknął "nowy" i zniknął na prawo od budki.
 

Wrotka ciokała, rozglądała się za nim z podestu, 16.04 odleciała.

Wróciła cztery minuty później z łupem,
 

karmiła maluchy do 16.36, do skończenia łupu.
 

Potem obserwowała okolicę i z poręczy jakby nawoływała, o 16.56 odleciała.

Pojawiła się znów o 16.58, przyleciała na daszek, to ciokała, to przeciągle wołała, za dwie minuty odleciała.

O 17.50 Wrotka jeszcze raz odwiedziła dach budki; tym razem cicho postała i za trzy minuty przeskoczyła na ramię kamerki. Opuściła tą miejscówkę około 18.18.